środa, 17 września 2014

Mogę

Kiedy po dziewiętnastej zrobiło się ciemno, doznałam olśnienia. Nie wiem czy zachód słońca miał z tym coś wspólnego, ale jest to próba umiejscowienia tego, jakże ważnego!, wniosku w ramach czasowych. Chciałam ubrać tę myśl w konkretny nastrój tak, by pamiętać z tej chwili jak najwięcej. Uczucie to było miłe i wiedziałam, że nie jest łudzące.

Zrozumiałam coś bardzo ważnego. Wreszcie poczułam moc tworzenia własnej siebie, dojrzałam do tego, by zobaczyć to, co przez długi czas chowało się głęboko wewnątrz mnie. Wielkimi literami ukazało się w mojej głowie zdanie: MOGĘ BYĆ TYM, KIM ZECHCĘ.
Zostałam zatem blogerem.

Nie no, to żart. Żaden ze mnie bloger.

Myśli „Mogę być kim zechcę” nie rozpatruję w kontekście wzniosłego, patetycznego zdania, które można o kant zadka roztrzaskać. Bo tutaj chodzi o coś prostego. Chodzi o krok do przodu, o ruch, o działanie. Nie utopijne „Teraz będzie już tylko cudownie! Teraz mogę wszystko!”
Nie, nie będzie. Wszystkiego też nie mogę.

Mogę za to działać. Mogę tworzyć. Mogę robić wszytko, by przestać siedzieć na kanapie i oglądać umieraczy mózgu. Wiecie, to te wszystkie programy w tv, które sprawiają, że przestajemy myśleć. W sumie nie mam u siebie tv, ale w internecie jest wszystko, więc codzienne seanse nie wpływały na moje myślenie zbyt dobrze.

Chcę sobie zatem przypomnieć siebie sprzed kilku lat: ambitną, z wytyczonymi celami, z głową pełną pomysłów. Wtedy chciało mi się działać, miałam ochotę na wszystko i nie szukałam wymówek. Byłam zaradna i pomysłowa. Nie szłam po najmniejszej linii oporu. Byłam ciekawa wszystkiego, był we mnie zapał. Byłam twórcza.

Teraz, jak łatwo można się domyślić, zatraciłam tę moc.

Co mnie przygniotło?

Proza życia? Świadomość prawdziwego życia? Kłopoty z mężczyznami? Choroba? W którymś momencie straciłam wiarę w siebie, moje poczucie wartości spadało na łeb, na szyję, aż w końcu dotknęło dna. Boleśnie. Teraz staram się poszybować w górę. Może nie wystrzelę od razu, jak rakieta, ale zaczynam mieć apetyt na życie. Pragnę zmian całą sobą. Każda moja komórka krzyczy: chcę się wyrwać! Chcę coś osiągnąć!

Chciałabym znowu poczuć się dumna z samej z siebie.

Nie mam jeszcze krystalicznej wizji tego miejsca. Nie wiem co się tutaj znajdzie. Nie zamierzam wciskać bloga w jakieś sztywne nazwy; szufladkowanie jest be.


Będzie niezmiernie miło, jeśli ktoś potowarzyszy mi w tej podróży.